Snoo, czyli amerykański hit dla noworodków

Jest godzina 1 w nocy, Maja nie może z powrotem zasnąć. Została już nakarmiona, przewinięta, poprzytulana. Z małą Różą w takiej sytuacji korzystaliśmy z polskiego szumimisia, ale tym razem możemy sięgnąć po jeszcze jedno koło ratunkowe – Snoo. A co takiego?

Snoo to najnowszy, amerykański hit- gadżet dla noworodków i niewyspanych rodziców. Jest to sensoryczne łożko, dostosujące kołyszące wibracje do poziomu płaczu dziecka. No właśnie, to mądre –smart- łóżko samo rozpoznaje dźwięk płaczącego dziecka! Na kołysaniu się nie kończy. Im więcej płaczu dziecka, tym więcej różnych uspakajających dźwięków.

Moja Mama kiedy zobaczyła Snoo stwierdziła, że nie wie po co je kupiliśmy. Mieliśmy przecież bardzo wygodne łożko typu co-sleeper, w którym Róża dość szybko ładnie zasypiała. Po paru tygodniach i po zobaczeniu na własne oczy, jak naprawdę to działa, zmieniła zdanie. Maja jest bardzo grzeczna i bardzo lubi spać (pod warunkiem, że się dobrze naje), ale dla niej Snoo jest również pomocne. Snoo Będzie nam pomagać do mniej więcej szóstego miesiąca życia Mai. Później z niego po prostu wyrośnie i miejmy nadzieję, nie będzie go już potrzebowała, żeby spokojnie przespać noc. Maja śpi też ładnie w wózku i w innym łóżeczku, także myślę, że nie jest na razie uzależniona od spania w Snoo. Gdy trochę podrośnie, zaprogramuje Snoo tak, żeby wyłączało się samo po jakimś czasie

Nie zrozumcie mie źle, uwielbiam położyć się z Mają. W nocy też jeszcze śpi ze mną kilka godzin, ale jednak trzymam się zasady, że małe dzieci powinny szybko nauczyć się spania samodzielnie w łóżku. Snoo nam tylko ułatwia nam naukę, ale w granicach miłości i rozsądku. Nie wiem jak jest w Polsce, ale tu pediatrzy Róży i Mai wciąż pytali i pytają się czy dzieci śpią same w łóżku, przestrzegając, że spanie z dziećmi w jednym łóżku jest bardzo niebezpieczne.

Kiedy Maja nie jest najedzona lub chce się jeszcze poprzytulać lub coś jest nie tak z brzuszkiem, to oczywiście Snoo nie zadziała. Snoo i tak wyłączy się samo po trzech minutach płaczu dziecka i wtedy trzeba radzić sobie samemu. Maja jest jeszcze za mała na przespanie całej nocy z pomocą Snoo, a z najwyższych poziomów korzystaliśmy tylko kilka razy. Te akurat i tak bardzo się jej podobały.

W ciągu doby Snoo pomaga mi na razie około 4-5 razy. I to czasem wystarczy, żeby choć chwilkę odpocząć, zająć się Różą lub skończyć wpis na blogu:)

A kto wpadł na ten genialny pomysł? Nikt inny jak amerykański specjalista od śpiących i szczęśliwych dzieci, pediatra, dr Karp. Prace nad Snoo trwały przez pięć lat, ale było warto! Łóżeczko Snoo miało stosować się do świętych zasad usypiania noworodków ukutych przez Harveya Karpa: swaddle, swing, shush: opatul, pobujaj i ucisz. 

Snoo nie tylko pomaga nam przetrwać pierwsze miesiące z noworodkiem, ale też bardzo ładnie się prezentuje. Zostało zaprojektowanie przez designera z Doliny Krzemowej, znajomego dr Karpa , który sam korzystał z tych cennych rad usypiania czworga swoich dzieci.

Luksus Snoo nie jest za darmo. Koszt to ponad tysiąc dolarów. Na szczęście mamy już chętnych znajomych na odkupienie naszego Snoo. Zresztą z dwójką małych dzieci każde wolne 5 minut jest na wagę złota. Maja czasem przesypia już 2 razy po trzy godziny samodzielnie w Snoo. Róża tak długo w jej wieku jeszcze nie potrafiła spać. Thank you Snoo!

A teraz zobaczcie video-demonstrację:

Leave a Reply

Your email address will not be published.