Saul’s Deli

      No Comments on Saul’s Deli

Dzisiaj zapraszam do Saul’s Deli, popularnej restauracji w hippie dzielnicy Gourmet Ghetto.  Jest to rejon wielu smakowitych knajpek i urokliwych sklepików. Większość oferuje produkty organic z pobliskich farm i upraw.

Saul’s Deli oferuje smakołyki kuchni żydowskiej, a samo miejsce przypomina (ale nie udaje) podobne lokale w Nowym Jorku. Tak jak inne restauracje w tej dzielicy w Berkeley kucharze wpisują się w ruch slow-food i farm-to-table. 

Na niedzielny lunch wybraliśmy nienajlepszy czas. Czyli około 13ej. Mimo długiej kolejki, zdecydowaliśmy się zaczekać. Otrzymaliśmy pocket buzzer, a nasze nazwisko zostało zapisane na liście oczekujących. Dla niecierpliwych pozostaje opcja słonecznego ogródka, ufundowanego dzięki władzom miasta oraz mieszkańcom.               IMG_0143

IMG_0130

IMG_0129

Udało się ! Buzzer wibruje, wchodzimy do środka. Na przystawkę błyskawicznie otrzymujemy kiszone ogórki i szklanki wody (w Stanach zawsze z ogromną ilością lodu). Ja zamówiłam jeszcze kawkę. Bardzo często dolewka refill napojów, w tym właśnie np. kawy, jest darmowa (wliczona w cenę). IMG_0133-1IMG_0156

Zamawiamy.  W karcie same pyszności. Pastrami Ruskie. Eggplant Shnitzel.. Jak tu się na coś zdecydować i jeszcze pamiętać o diecie?

IMG_0134

IMG_0147

Na początku Róża grzecznie zjadła swoją porcję w krzesełku. Cieszę się, że już na tyle urosła, że nie musimy przystawiać wózeczka. Wydawała się bardzo zadowolona z  kolejnego osiągniętego etapu rozwoju.

W chyba każdym amerykańskim Jewish Deli znajduje się – matzah ball soup. Coś Wam przypomina?

IMG_0162

IMG_0138

Kanapka pastrami. Na zdjęciu w mniejszym romiarze. Bardzo popularna w USA. Dla mnie stanowczo za dużo mięsa. Ale za to latkes – placki ziemniaczane były wyśmienite. Zamówiłam wersję z łososiem, ale można też wybrać placki z sosem jabłkowym.

IMG_0062

IMG_0055

Podczas posiłku w amerykańskiej restauracji kelnerzy czasem wielokrotnie pytają się how is everything going? Jest to trochę denerwujące, ale liczą się dobre intencje:)

Trochę savoir-vivre: w USA trzymanie “niejedzącej” ręki na kolanach nie należy do złych manier. Różę będę uczyła jednak, aby w zależności od sytuacji, trzymała ją na stole (tak jak uczono mnie w moim domu).

IMG_0140-1

Rachunek. Obowiązkowo zostawiamy napiwek. Typowo 15 %.  Można go dopisać do rachunku karty kredytowej. I jeszcze jedna uwaga; w stanach, w których nie ma podatku od sprzedaży sales tax, nie ma zwyczaju podawania jego wartości przy cenach dań, produktów, usług.Zostanie on zawsze doliczony na końcu. W USA pary lub grupy przyjaciół bardzo często dzielą na połowę cały rachunek.

IMG_0142

Wychodzimy zadowoleni. Saul’s Deli czeka na pewno pracowity dzień. Przed wyjściem można jeszcze dokupić słodkie zapasy.

IMG_0137 IMG_0159

IMG_0157

A po obiedzie obowiązkowo zaliczyliśmy kolejny spacerek. Zobaczyliśmy Berkeley Rose Garden. Niestety kwiaty jeszcze nie zakwitły. Ale w Berkeley czuć i widać już wiosnę.

IMG_0107-1

IMG_0228

Na koniec trochę kulinarno-lingwistycznego humoru. Wieczorem Dean czyta na głos swoje polskie czytanki. Tym razem scena odgrywała się w restuaracji.

-..Mamy rosół i żurek –  fragment dialogu z podręcznika.

-Oh does it come in combo? – pyta się mnie zaskoczony Dean!

To był udany weekend:)IMG_0230

Ps. Po jakimś czasie dostałam taką wiadomość od Saul’s Deli:

Helena,

Thank you so much for your story on a visit to Saul’s. We love your intimate storytelling style, especially the way you use photos to illustrate fun details and your unique voice. You are really good at sharing yourself and your relatable perspective on the page!
I just took my first trip to Poland this summer. I fell in love with Polska – especially the food and the history of food there! And, how so much is happening with chefs revitalizing interest in uniquely Polish flavor profiles and techniques. I never saw so much passionate entrepreneurship. I’d love to chat sometime about it and get your perspective.
The parklet was funded by Saul’s, not by the city and residents. It cost about $80,000! We did a kickstarter-type campaign where we sold giftcards at a discount to raise money for the parklet. We raised about $15,000 for the cost of the parklet that way. While we are grateful that so many people wanted to pay it forward for our parklet, it still meant that Saul’s pretty much paid for all of it since we were essentially selling gift certificates for food. Most parklets are funded by private businesses in the US, but remains public property. Anyone can sit in it, and anyone can purchase food from any business in the area and eat it in the parklet, even if that business did not contribute to the parklet. So on the parklet itself, we have painted a message that says something like “A gift to the City of Berkeley and its people.”
That was a long explanation . . . thanks for listening! I provided a lot of detail because I thought you might find how things work here as interesting, as a contrast to Europe . . . much of “public” infrastructure in the USA is actually provided by private funding, the government doesn’t seem to think of these things as much as European countries do . . .
Best,
Emunah Hauser

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published.